Szczypiorek czy szafa trzydrzwiowa? O księżach z przymrużeniem oka
- Dzisiaj jestem księdzem, ale to nie zawód tylko powołanie. Lubię obserwować ludzi – czasami szczypiorki, a czasami szafy trzydrzwiowe – może poobserwujemy razem. Życzę miłej lektury.
Urodziłem się 13 września 1975 roku i od razu dodam, że to nie był mój pomysł, ale po prawie pięćdziesięciu latach w sumie jestem wdzięczny. Dzieckiem byłem grzecznym, dzisiaj wydaje mi się, że zbyt grzecznym, mogłem jednak trochę więcej narozrabiać, może teraz byłbym nieco spokojniejszy i bardziej poukładany. Do szkół chodziłem wielu, co nie oznacza, że przełożyło się to na mądrość, bo tej uczymy się przez całe życie, czasami bezskutecznie. W konsekwencji udało mi się zdobyć trochę kwitów potwierdzających moje kwalifikacje, niekoniecznie umiejętności. I tak jestem: kucharzem, mistrzem w zawodzie sprzedawcy, menadżerem, katechetą. Jeżeli chodzi o moje doświadczenie zawodowe, jest ono równie bogate. Pracowałem w nadmorskiej restauracji „Checz Kaszubska”, sklepie metalowym, przedszkolu, szkole podstawowej, sopockim szpitalu, orłowskim plastyku, a teraz w gdańskiej Topolówce, trochę jak kobieta pracująca, która żadnej pracy się nie boi. A dzisiaj jestem księdzem, ale to nie zawód tylko powołanie. Lubię obserwować ludzi – czasami szczypiorki, a czasami szafy trzydrzwiowe – może poobserwujemy razem. Życzę miłej lektury.
Krzysztof Konkol
(wyd. II poprawione)